W: To ja lecę do siebie. Do zobaczenia!
D: Do zobaczenia Wichuro.
Poleciałam do siebie...Nie. Poleciałam po więcej przygód. Zostawiłam trupy w magazynie a sama znowu poleciałam do tej wioski.
CZ: Smok! To smok! Ratuj się kto może!
W: Hihihi....Będzie niezła zabawa!
Wleciałam w tłum i płoszyłam ludzi. Podpaliłam parę domków niebieskim ogniem i zjadłam na miejscu parę owiec.
W: No...to ja lubię!
Wzbiłam się w powietrze, zwinęłam skrzydła i poleciałam prosto w wioskę ale kiedy miałam spaść na ziemię rozłożyłam skrzydła wywołując Huragan.
W: I dlatego nazywam się Wichura.
Na koniec złapałam jakiegoś człowieka w szpony i poleciałam.
CZ: AAA!! PUSZCZAJ MNIE!!!
W: Serio? Proszę bardzo.
Wtedy go puściłam.
CZ: NIE!! NIE NIE NIE!! ŁAP MNIE!!!
Potem go złapałam.
CZ: NIEE!! ZNACZY PUŚĆ MNIE!!!
W: KOLEŚ ZDECYDUJ SIĘ!!!
Rzuciłam nim w powietrze i wpadł mi prosto do pyska. Mogłam go zjeść ale nie. Trzymałam go tak trochę dopóki nie poczułam jego miecza.
W: AAA!! MÓJ JĘZYK!! To się doigrałeś!
Wyplułam go w przepaść.
W: Ciao....
I poleciałam do siebie jakby nic się nie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz